Cisza.
Była pierwszym, co
Harry usłyszał, gdy bezwładne ciało Voldemorta upadło na dziedzińcu –
skurczone, pomarszczone i szare. Obezwładniająca, przerażająca cisza –
przeszywająca do szpiku kości. Zdawało się, że nawet ciało
czarnoksiężnika upadło bezgłośnie, cicho. Nie słyszał dźwięków, nie
słyszał oddechów ani głosów. Każdy czarodziej, stwór magiczny czy
śmierciożerca zdawali się działać jednomyślnie - milknąc. Zaklęcia
przestały przecinać powietrze, klątwy niewybaczalne pozostały
niewypowiedziane. Wiatr przestał dąć i jedynie słońce kontynuujące swą
wspinaczkę po niebie przypominało im, że czas nadal płynie; Nie
zatrzymał się.
Harry wpatrywał się w
martwe ciało leżące tuż przed nim, w dłoniach ściskając obie różdżki i
nie słyszał nawet swego bicia serca. Przez chwilę miał nawet wrażenie,
że być może to On, nie Voldemort leżący przed nim, umarł. Na
Merlina! Nawet jego własne serce zamilkło. Wszystko wokół ucichło.
Wszystko zamarło.
A potem wybuchło.
-X-
Od Autorki: No ja wiem, że to krótkie i że nic Wam nie mówi, i że w ogóle to jaki to ma związek z Dramione - ale tak musi być.
Jestem przerażona. To moje pierwsze Dramione od... 6 lat? Odświeżając wiedzę z Pottera(pottermore i potterwiki mą encyklopedią!) zapraszam Was do czytania, głosowania i dodawania do biblioteczki (żeby broń borze nie zgubić!). Nieskromnie powiem, że czeka nas zajebista historia do przeżycia razem.
Tymczasem, do następnego.
~ Ef.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz